12 maj 2013

Magda piosenkarka

      Kawiarenki, Windą do nieba, Cudownych rodziców mam, Konik na biegunach, Jedzie pociąg z daleka, Małgośka. Hiciory Weselne sprzed 20 lat, uwierzcie, że nadal królują w repertuarach polskich wykonawców. Nauczyłam się już, że wesele to pasmo kompromisów pokoleniowych, między dziećmi i rodzicami, ale piosenek Facet to świnia oraz Jesteś szalona mój wskaźnik tolerancji nie wytrzyma.

   Wczoraj spotkaliśmy się z przedstawicielką naszej kapeli, Magdą z Mohito Band  (http://www.mohito-band.pl/). Spotkanie wymagało poprzedniego przygotowania się pod względem repertuaru, planu wesela, pomysłu na pierwszy taniec oraz wyboru konkursów. Pan Młody jak zawsze zabiegany i niedysponujący wolnym czasem, zlecił mi całe przedsięwzięcie. W czwartek, prosto po pracy zasiadłam do komputera i zaczęłam gruntowne przygotowanie, przesłuchałam wszystkie piosenki, wspaniale się przy tym bawiąc. Repertuarowa lista została skrócona do minimum, wykreśliłam większość polskich hiciorów weselnych i zostawiłam tylko akceptowalne numery. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, lista piosenek angielskojęzycznych była zadowalająca i sprawiła mi nietuzinkowy wieczór. Może nie będzie dla Was zaskoczeniem, jak napiszę, że cały wieczór spędziłam z szczotką przed lustrem, zmagając się z przebojami wszech czasów. Biorąc pod uwagę mój talent muzyczny, aż współczuję sąsiadom. 

       Zapowiadało się bardzo ciekawie, jednak pozostało mi jeszcze zjednanie przychylności Pana Młodego. Mam jednak na niego sprawdzone sposoby, które nigdy mnie nie zawodzą (tak, tak Maru!). Wspólne kołysanie biodrami do Lambady (Lambada Kaoma) zagwarantowało mi stuprocentowe potwierdzenie listy repertuarowej. (Proponuję wypróbować technikę na własnych narzeczonych, chłopach, mężach.) Tym sposobem byliśmy gotowi na spotkanie z Mohito, więc ruszyliśmy dumnie w stronę Wrocławia.



      Niestety wykreślenie połowy polskiego repertuaru oraz nieznajomość godziny naszego ślubu przez Pana Młodego, któremu w głowie ciągle jeszcze wirowała Lambada, okazało się dla Magdy co najmniej zabawne. Zapomnieliśmy również zapoznać się z treścią umowy, zapisać adres restauracji oraz przygotować plan całej imprezy, ale któż by się tym przejmował na trzy miesiące przed weselem.

    Spotkanie było bardzo zabawne, Magda zaliczyła nas do par z tych bardziej wyluzowanych.  Ona sama, też nam się bardzo spodobała. Nasza wizja wesela okazała się spójna, więc z przyjemnością podpisaliśmy umowę. Kolejny wielki krok za nami, a ślub Pana Młodego i Panny młodej za 104 dni!



Ślub za 104 dni!


2 komentarze:

  1. Taa, też mieliśmy listę utworów. Poczekaj aż jeden z gości poprosi o "Kaczuszki". Powodzenia! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Głęboko wierzę, że do takich sytuacji nie dojdzie:)

    OdpowiedzUsuń