15 kwi 2013

Rady małżeńskie księdza Pawła

           Pierwszą rzeczą, jaka nasunęła mi się do głowy, słuchając dwugodzinnego wykładu księdza Pawła, była konsternacja. Jakim sposobem jest bowiem możliwe, że nauki na temat życia w małżeństwie prowadzone są przez osobę, która nigdy wcześniej w związku małżeńskim nie była i nie będzie (takie są przynajmniej założenia kościoła). Cóż świat jest dziwny, a nauki przedmałżeńskie, z całym szacunkiem do prowadzącego, były delikatnie mówiąc komiczne. Swoją drogą zastanawiam się, czy kabaretowa postawa księży to jakiś nowy PR na kościół XXI wieku? Księża wyluzowani, podróżujący, skomputeryzowani, tańczący na studniówkach, udzielający walentynkowych rad, hm.... może nie świat, może to kościół po prostu oszalał.



       Nie będę zagłębiać się w temat, bo głośne wypowiadanie opinii na temat kościoła i duchownych, może nie spotkać się z pozytywnym odbiorem. Jestem osobą wierzącą, na szczęście wiara nie zawsze musi iść w parze z sympatią do księży. Prowadzący sobotnie nauki przedmałżeńskie niestety mojej sympatii nie zyskał. Pamiętam jednak spotkanie czuwania przedmałżeńskiego, które z resztą opisywałam we wcześniejszych postach. Ksiądz prowadzący swoimi naukami wywołał we mnie refleksję i wzbudził zaufanie.  Księża to tylko ludzie, są tacy i owacy, zresztą jak w całym życiu. Tak czy siak, każda instytucja powinna mieć pomysł na siebie, a wyrazisty przedstawiciel jest idealną odpowiedzą na realia dzisiejszego świata.

       Moje tęgie rozminy mogą być dla Was całkiem niezrozumiałe. Dlatego postanowiłam przytoczyć kilka rad, które na pewno rozjaśnią Wam moje stanowisko, wobec sobotnich nauk przedmałżeńskich.

Księdza Pawła udane małżeństwo...


Dbaj o swoją Kobietę, zasypuj ją nieustającymi niespodziankami, kup jej batona i dorysuj serduszko!
Kup jej cały zestaw batonów i ułóż z nich napis Kocham Cię na szybie samochodu!
Jeśli kobieta nie podziękuje Ci za takie wymowne niespodzianki, niech da Ci to do myślenia!
Kobieta zaprasza Cię na  spacer - zabierz portfel!
Mówicie sobie Kocham Cię najczęściej jak tylko się da!
Kupcie sobie dwa fotele -podobno najlepsza metoda na kłótnie!
Pod żadnym pozorem nie używajcie zabezpieczenie, planujcie rodzinę z kalendarzykiem!
Czasem dziecku można dać małego klapsa!
Nie uprawiajcie seksu do ślubu, a potem i tak się ograniczajcie!
Seks jest ogólne zły!


Ksiądz był szalenie romantyczny, jak na swoją profesję, czyżby miał coś za uszami:)

14 kwi 2013

Kawa na ławę - walne zgromadzenie seniorów!

           W środku tygodnia, o późnej porze spotkali się decydenci przedsięwzięć ślubnych, seniorzy z rodu Szozdów i Cyranów. Odwiedziny w domu rodzinnym Panny Młodej przebiegały o dziwo bardzo spokojnie. I choć Młodzi zwadzili się porządnie, snując wizję finansowej klęski ich skromnego portfela, mądre głowy (i ich portfele) złagodziły sytuację.

         Uf....  - pomyśleli Państwo Młodzi - Nie zbankrutujemy!





         Jeśli myślicie, że znacie swoich rodziców dobrze, to uwierzcie zawsze mogą Was zaskoczyć.
Spodziewaliśmy się biznesowej atmosfery, w końcu wesele to przede wszystkim koszta, ba i to jakie koszta. Przygotowaliśmy się bardzo profesjonalnie, Pan Młody używał specjalistycznych sformułowań, typu estymacja kosztów, przejdźmy do następnego podpunktu, podsumowując, itd. Przygotowaliśmy rozpiskę w excelu, swoja drogą ostatnimi czasy program excel towarzyszy mi nieustannie, a formułę =SUMA() zdarza mi się wykorzystywać nawet bez użycia komputera. Przygotowania do ślubu zmieniają ludzi, nieustannie zmuszając do formułowania sum! A sumy Moi Drodzy przyprawiają niejednego o ból żołądka. Zastanawiam się nawet, czy nie ma w medycynie jakiegoś potwierdzonego zespołu stresu przedmałżeńskiego, objawiającego się nieustającym bólem żołądka. 

        

      Tematy medyczne pozostawiam do rozważenia zaprzyjaźnionemu lekarzowi, albo jeszcze lepiej jego żonie, a ja wracam na główny tor mojego posta. Spotkanie rodziców przed ślubem może być szalenie interesujące. Jedni boją się zetknięcia odmiennych wizji wesela matek państwa młodych, inni obawiają się, że ojcowie nie przypadną sobie do gustu. Tutaj gorąco polecam biografię Andee Agassigo i opis spotkania ojca głównego bohatera książki z tatą Steffi Graff. Stres może dotyczyć wspomnianych już kosztów, preferencji smakowych, upodobań kolorystycznych, różnic kulturowych, poglądów politycznych, a nawet sympatii do mocniejszych trunków.

         I w tym momencie "wielcy rodzicielscy" nas zaskoczyli! Trunki łagodzą obyczaje, a człowiek im starszy tym jakoś bardziej uczłowieczony. Tym samym nasze bolączki i kłopoty zostały rozwiane jednym tchnieniem ustalając głównych sponsorów całej imprezy!


7 kwi 2013

Buty na parapecie - czyli savoi vivre dostatniego życia

           Ostatnimi czasy sen z powiek spędzają mi buty ślubne (co widać w poprzednim wpisie). Opowiadam o nich wszystkim zaprzyjaźnionym i zaufanym kobietom mojego życia.* Podczas jednego z moich ostatnich bucich wywodów, jedna z towarzyszek butelki wina zauważyła, że odkryte palce w butach Panny Młodej to zły znak! Uciekające pieniądze, brak dostatniego życia i bieda! A to wszystko za sprawą nieodpowiednich butów na własnym ślubie. To jednak nie wszystkie zagrożenia obuwia ślubnego. Okazuje się bowiem, że bucie przesądy nie mają końca. 

 * czyt. Pauli, Agacie, Szafie, Ilonie i ... Markowi, który czasem zostaje przymusowo postawiony w roli mojej koleżanki. Ja odwdzięczam się jemu tym samym, zostając zmuszana do oglądania ligi mistrzów, słuchana newsów motoryzacyjnych i grania w piłkarzyki w towarzystwie ziomków.


          
         Panna młoda powinna nie tylko uchronić swoje palce w pełnym obuwiu, ale dodatkowo wrzucić do jednego z pantofelka grosik. Ma to zapewnić Pannie Młodej i jej przyszłemu mężowi iście dostatnie życie. Niestety nigdzie nie doszukałam się informacji, do którego konkretnie buta, lewego (bliżej serca), czy prawego (bliżej wątroby) powinno się wrzucić grosika. Postanowiłam, że nie będę kusić losu i wrzucę grosiki do obu. Poza tym, zmuszę Pana Młodego, żeby i on do swoich butów nawrzucał ile się tylko da! Jak mamy się mieć dostatnie, to niech będzie na bogato.
W końcu losowi trzeba pomagać.

        Jeśli myślicie, że to już koniec, to polecam uzbroić się w cierpliwość. Na razie jesteśmy przy bucich przesądach, a przed nami jeszcze cała reszta garderoby ślubnej. Na noc przed ślubem, Panna Młoda powinna wystawić swoje buty na parapet. Nie wiemy natomiast, co ze swoimi butami powinien zrobić nieszczęsny Pan Młody. Na wszelki wypadek proponuję, żeby wystawił je w jakieś niestandardowe miejsce. W końcu im więcej udziwnień, tym lepsze profity na przyszłość!

       Jak to bywa z przesadami, pojawiają się i takie, które są ze sobą zbieżne. Sprawa tyczy się samego zakupu butów Panny Młodej. Jedni twierdzą, że Pan Młody powinien kupić swojej przyszłej żonie buty, a ta w zamian odwdzięczyć się zakupem koszuli. Inni uważają, że zakup butów przez Pana Młodego rokuje szybkie odejście żony. 

        Tutaj już każdy Pan Młody powinien przeprowadzić kalkulację indywidualną, cieszyć się długim życiem z własną żoną albo zaoszczędzić na białej koszuli i liczyć na to, że przepowiednia ucieczki, w jego przypadku nie zadziała. 








          Przesądów na temat ślubu jest nieskończenie wiele, niektóre dotykają etapu narzeczeństwa, inne odnoszą się do ubioru, jeszcze inne do obrączek. Znajdą się i takie, które wyznaczają odpowiedni miesiąc ślubu, najbardziej trafne prezenty, oraz kolor sznurówek Pana Młodego (tutaj mnie już poniosło). My ograniczymy się tylko do niektórych "rad"ślubnych, które z pewnością przyniosą nam długie i szczęśliwe życie! A oto i one:

Wybierając datę ślubu omijaj miesiąc maj (w maju ślub, rychło grób)!

Panna Młoda przed ceremonią nie może widzieć siebie w lustrze w pełnym stroju (proponuje się ściągnąć jednego buta, albo na przykład suknię). 

Nie powinno się zakładać sukni przed ceremonią (kupujemy sukienkę "na oko").

Obrączki nie można upuścić - rokuje to rychłą śmierć osoby upuszczającej (brzmi na prawdę groźnie).

W dniu ślubu zagwarantować można ciepłą pogodę, przez włożenie na noc parasolki pod poduszkę
(grozi niewyspaniem, ale słońce będzie świecić).

W pierwszą rocznicę ślubu należy spalić wiązankę ślubną (za cholerę nie mogę zrozumieć, w jakim celu).

Panna Młoda powinna nakryć buta Pana Młodego suknią przy ołtarzu, co zapewni jej władzę w domu! (ciekawe, ciekawe).




Życzę powodzenia w przestrzeganiu wszystkich ślubnych przesądów! Tylko nie zapomnijmy
o najważniejszym - uśmiechajmy się!







Złote pantofelki Panny Młodej


    W związku z pierwszą przymiarką mojej sukni ślubnej, a raczej kawałka białego materiału, któremu daleko do powabnych muślinów, jedwabiu i kaszmiru, zaczęłam intensywnie myśleć o pantofelkach ślubnych.
W przeciwieństwie do prostej, szybko upolowanej i szyjącej się już sukni, buty mogą być bardzo dużym wyzwaniem, o którym wcześniej w ogóle nie pomyślałam. 

Są dwa podstawowe problemy: problemy z butami w ogóle i problem z obuwiem ślubnym w szczególności. Pewnie zastanawiacie się, o co znowu Pannie Młodej chodzi!? Już spieszę z wyjaśnieniami.






     Nie jestem ani zbyt wysoka, ani zbyt niska, mój rozmiar buta jest chyba jednym z najbardziej popularnych (38). Nie mam większych problemów z obuwiem na niskim i wysokim obcasie i choć bardzo chętnie nabywam nowe pary, to jednak kupno butów zaliczam do zadań z rodziny tych trudniejszych. Muszę się nieźle nagimnastykować, żeby znaleźć, coś odpowiedniego dla siebie. 
A to za niski obcas (buty starobabowe)*, a to za wysoka platforma (klombary)*, a to buty na koturnie (znienawidzony fason Pana Młodego), albo standardowy brak odpowiedniego rozmiaru! I bądź tu człowieku mądry i kupuj byty na wesele.
Drugi problem tkwi już w samych kolekcjach butów ślubnych (kilka opcji poniżej), do których choćbym nagle okazała się bardzo tolerancyjna, przekonać się nie potrafię.  

 * właśnie uświadomiłam sobie, że czynię obuwnicze słowotwórstwo:)




   Biały kolor obuwia kojarzy mi się tylko i wyłącznie z "białymi kozaczkami" z blogu www.bialekozaczki.blog.pl. Niestety nie są to dobre skojarzenia. Dlatego postawiłam na bardziej ekskluzywny i kontrowersyjny wybór - mianowicie Gold Sandals by Katy Spade from New York. 
Tak, tak, wiem brzmi drogo!






Brzmi drogo, bo jest  drogo. Niestety - mnie nie stać. Na szczęście - jeszcze nie oszalałam żeby wydawać 350 dolarów na jednorazowe buty. Liczę na to, że "made in china" albo "japan style" wyprodukowali już coś zastępczego, tylko po prostu jeszcze tego nie odnalazłam.

PS. Zawsze pozostaje DIY...