6 kwi 2015

good morning swiss

 

   Czy byliście kiedykolwiek w miejscu tak bardzo klimatycznym, że zamiast radości czuliście smutek, iż  niebawem będziecie musieli to miejsce opuścić? Szwajcaria jest właśnie takim miejscem. 

   Wraz z mężem postanowiliśmy wreszcie zrealizować jeden z bardziej oryginalnych prezentów weselnych
i wyjechać do przyjaciół z dalekiego Zurychu. Wypisaliśmy urlopy, spakowaliśmy deski, aparat fotograficzny, czapki, kilka par trampek, longboarda i całą torbę kanapek. Wpakowaliśmy się z GPSem do naszego niezawodnego samochodziku i wyruszyliśmy na wyczekiwaną od dawien dawna zimową podróż. 

    Zurych jest miejscem bardzo atrakcyjnym, klimatycznym i choć nie wiem do końca jaka jest definicja słowa romantyczny, takiego właśnie określenia bym użyła.  Wąskie i kamieniste uliczki, odrestaurowane
i kolorowe kamienice, malowidła na ścianach, jezioro w samym centrum, a na nim pływające statki. Ogrom malutkich oryginalnych sklepików, w których sprzedaje się chyba wszystko, nawet rzeczy poza moją fantazją, takie jak  figurki krów, stare stoły, obrazy sztuki niewiadomej, najróżniejsze komiksy, oryginalne produkty czerpane z plandek, mieszalnie perfum, czy nawet sex shopy w centrum miasta.

   Miasto zauroczyło mnie prawdziwie mocno, a góry przebiły moje najodważniejsze wyobrażenia. To nie były zwykłe stoki, to była istna kraina śniegu i zjazdów wszędzie tam gdzie tylko dusza zapragnie. Po tych emocjach już sama nie wiem czy bardziej lubię lato czy zimę, sama nie wiem, gdzie doznać można więcej  emocji.

  Wycieczki to moje drugie imię, chyba powinnam sprzedać lodówkę, spakować męża do torby i wyruszyć
w świat. Nic nie daje tyle szczęścia, jak poznawanie nowych miejsc, razem z ich tradycjami, mentalnością mieszkańców, wszelkimi atrakcjami, lokalną kuchnią, zawieraniem przyjaźni, przekraczaniem samego siebie
i spełnianiem marzeń.

  Dziękuję Szwajcario, dziękuję za wspaniały prezent i dziękuję Tobie za wspólne gromadzenie wspomnień.