2 lut 2014

Z deszczu pod rynnę...niezupełnie

   Pamiętacie mojego posta odnośnie nowej pracy? Zapewne pamiętacie! Pracy już nie mam, skończyła się szybciej niż zdążyła się na dobre zacząć. Z deszczu pod rynnę, ktoś mógłby rzec, jednak moi drodzy niezupełnie. Zapisałam się do urzędu pracy, mam nowy status społeczny osoby bezrobotnej, jak wiadomo zagrożonej wykluczeniem społecznym, co w moim wypadku jest niemożliwe:) Jestem na etapie rekrutacji na kurs grafiki komputerowej, co poniektórzy wiedzą jak bardzo chciałam to zrobić i jakie mam związane z tym plany na przyszłość. Myślę też o nowych studiach, w końcu studiowanie jest dzisiaj jedną z najpopularniejszych rozrywek młodych Polaków. Przeprowadziłam się z mężem do większego mieszkania, nowe meble i aranżacje wnętrz śnią mi się po nocach. Cały czas aplikujemy i aktywnie poszukujemy nowych możliwości, no i robimy wymarzony spektakl! Prace wreszcie ruszyły, z czego dwie szalone baby są wybitnie zadowolone.  Kto wie może nawet zetnę włosy:)


   Moi Drodzy dzisiejszy post będzie o szczęściu, ponieważ jego autorka jest szczęśliwa i tego samego życzy swoim obserwatorom. Nazbyt optymistycznie, jak na zwykłą polską kurę domową, która pisząc posta jednocześnie struga marchewki? Kolejny raz napiszę, iż niezupełnie, bo szczęście trzeba sobie zorganizować samemu. Może to banalne, lecz sami wiecie (o ile macie powyżej 18 lat), że najwięcej szczęścia dają nam rzeczy zupełnie proste. Zatem usiądźcie w swoich ulubionych fotelach i zastanówcie się, co sprawia Wam szczęście. 

    Jeśli macie z tym problem,bo właśnie przeżywacie kryzys małżeński, strasznie za kimś tęsknicie, macie sesję na studiach, doskwierają Wam przewlekłe schorzenia, nawał pracy, albo wchodzą Wam na głowę wasze pociechy, to pozwolę sobie opowiedzieć Wam co mi daje szczęście i może uda mi się Was jakoś zainspirować do poszukiwań. Oczywiście największe szczęście daje mi mój mąż, ale o tym wszyscy do znudzenia już dobrze wiecie. Dlatego może przejdę do aspektów nie-mąż (które wymagają już trochę więcej wysiłku).

    Szczęście sprawiają mi obolałe plecy w środę rano, zaraz po wtorkowym treningu. Szczęście sprawiają mi ochy i achy na temat moich kulinarnych dokonań. Szczęście to dla mnie uśmiech mojej bratanicy, kiedy razem gramy w "głupie pytania i głupie odpowiedzi". Szczęście sprawia mi obdarowywanie oryginalnymi prezentami, poszukiwanie ciekawych rzeczy i odkrywanie nowych zakątków świata. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa zarówno w Chorwacji, na Cyprze i w Chicago, z resztą któż nie jest szczęśliwy na wakacjach. Dużo szczęścia czerpię na corocznym festiwalu Audioriver, który w tym roku został przedłużony o dodatkowy dzień!  Szczęście to dla mnie szalone pomysły naszego stowarzyszenia i realizacja naszych wspólnych przedsięwzięć. Szczęście to dla mnie silne ramię, wsparcie, zaradność i odwaga moich obydwu Marków, na których zawsze można polegać. Wiele szczęścia daje mi widok mojej sukni ślubnej, wciąż zawieszonej na drzwiach sypialni. Szczęście sprawiają mi rodzinne spotkania licznie organizowane w rodzinie mojego ojca. Szczęście to dla mnie urodzaj kobiet w rodzinie i to, że każda z nas jest zupełnie inna, od Gabi począwszy, a na Ani, Alicji i Hani skończywszy. Na domiar tego wszystkiego szczęśliwe okazały się również dzisiejsze bardzo sprawne zakupy w Ikei, także jestem wykończona lecz bardzo radosna! Jestem szczęściarą, tak jak moja mama, bo szczęście Moi Drodzy należy umieć dostrzec.

Poniżej link, cytujac Joannę :"enjoy"!



A i na koniec Moi Drodzy, jedna uwaga, GENDER TO NIE PEDAŁY!



1 komentarz:

  1. Pięknie napisane :) Pozdrawiam! P.S. niech Wam się dobrze mieszka :)

    OdpowiedzUsuń