Pan Młody jest bardzo wyluzowanym Panem Młodym, swoją garderobę ślubną pozostawił praktycznie na sam koniec. Na szczęście Pan Młody jest też bardzo wymiarowym Panem Młodym i wszystko pasuje na niego jak ulał.
W drogę na poszukiwanie ślubnego stroju wyruszyliśmy całkiem niedawno, odwiedziliśmy aż jeden sklep i przymierzyliśmy aż jeden garnitur. Pan Młody bardzo nie lubi sklepów i czekanie w kolejce więcej niż 2 minuty wywołuje u niego drgawki. Na szczęście w naszym docelowym sklepie nie było kolejek, a Pani z obsługi znała się na rzeczy i trafiła w nasze gusta wraz z pierwszą propozycją.
Garnitur Pana Młodego składa się z marynarki i spodni, do tego biała
koszula, krawat i pasek. I to wszystko
w tym samym sklepie. Przyznajcie, że oszczędność czasu i naszych nerwów
ogromna. Z oszczędnością pieniędzy nie było już tak dobrze, sklepy z
garniturami przyjmują waluty grubych setek, a magiczne słowo ŚLUB dodatkowo podbija każdą cenę. Podejrzewam, że na rynku znajdziemy ślubne skarpetki, ślubne majtki, ślubne poduszki, ślubne szczoteczki do zębów, ślubne wkładki do butów, ślubne spinki do włosów a nawet ślubne chusteczki higieniczne. Ślub to na prawdę dobry biznes, ciekawe czy kiedyś uda mi się zarobić na moim ślubnym blogu:)
Pan Młody jest bardzo zadowolony ze swoich zakupów, najbardziej cieszy go nasze ekspresowe działanie. Mnie z kolei wysokiej klasy elegancja i klasyka, które kryją się w nieskazitelnej czerni garnituru i bawełnianej koszuli. Żeby jednak nie było zbyt prosto postanowiłam zadbać o kilka indywidualnych gadżetów, które nadają MRS-owskiego charakteru, ale cii.. nic więcej powiedzieć nie mogę:)
Tego typu historie nigdy jednak nie kończą się tak szybko, naszą dobrą passę przerwały buty. Stosunkowo do wielkości naszego miasta, uważam że sklepów z butami jest całkiem sporo. Niestety 50% z nich stanowi CCC, 40% tanie buty, które mają to do siebie, że rozklejają się po dwóch tygodniach i tylko 10% sklepów z porządnym obuwiem. Wniosek z tego jeden, do przymierzenia zostało nam jakieś 7 standardowych par. W tej sytuacji zaczęło robić się bardzo ciekawie. Pan Młody biegał po galerii w skarpetkach, przymierzał buty w przedziałach od 39 do 43, poszukiwał obuwia ze "stalkapą", ostatecznie stwierdzając, że żaden but nie jest w stanie zastąpić jego niezniszczalnych adidasów marki Nike. Zatem mamy problem, do ślubu w adidasach iść nie wypada, krokodyli design nam nie podpowiada, a w rybnickich sklepach nie ma po prostu nic.
Ostatecznie butów nie udało się zakupić, nabyliśmy jednak całkiem nową wiertarkę marki BOSH.



Ostatnie zdanie "made my day" :D
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń