Znacie to uczucie, kiedy się tak bardzo na coś czeka, a potem to przychodzi i jednym machnięciem ręki wszystko po prostu się....nie udaje (tak to ładnie ujmę). Święta, długo wyczekiwany wypad, urlop, albo zwyczajny weekend. Od poniedziałku, czekasz, planujesz, kombinujesz, emocje sięgają zenitu, a potem rach ciach pach i pozamiatane. Ja to znam, dziś jakby jeszcze bardziej dosadnie, wżyna mi się między zęby i w inne mniej dostępne miejsca też. Nawet paznokcie na ten weekend wymalowałam, na żółto, żeby było tak jakoś bardziej wakacyjnie ale zostałam skwitowana szybko i boleśnie. Chwała Bogu, że już jutro poniedziałek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz