Wczorajszego wieczoru odbył się kawalerski Pana Młodego. Oczywiście mnie tam nie było, oczywiście nic nie wiem, na szczęście wszyscy żyją. Podobno był jakiś spływ, podobno knajpa z hamburgerami, ognisko nad stawem, litrowe wódki i cała gama kreatywnych męskich rozrywek.
Wieczór kawalerski rozpoczął się już od godziny 8.30 w sobotę kiedy Pan Młody i jego wierny świadek wybrali się do supermarketu na zakupy. Lista zakupów obejmowała następująco: 40 kiełbas, kilka (lub kilkanaście) litrowych wódek, ziemniaki, chleb, soki owocowe, kubeczki i tacki. Trzeba przyznać, bardzo wyszukane menu, istna kwintesencja męskiej wyobraźni kulinarnej.
Następnie chłopcy wybrali się na spływ kajakami po rzece w Rudach (tutaj już nie było mi do śmiechu, bo prawdziwie im tego zazdrościłam). Na szczęście pomimo przygód i podtopień oraz kolejnej straty w spodniach nikomu nic się nie stało. Zwieńczeniem wieczoru było ognisko w ośrodku wodnym w Stodołach.
Co działo się dalej, żoden nie wiy! Pana Młodego odebrałam o 3.45 spod chwałęcickiego kościoła, świadek z tajemniczą siatką wrócił do domu, goście się rozproszyli, a rowerek wodny ostatecznie wrócił na swoje miejsce. Tym samym Moi Drodzy jesteśmy już po wieczorze panieński i kawalerskim i bezpowrotnie możemy zmierzać ku sakramentalnemu TAK!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz