24 cze 2013

Protokół przedślubny - strach się bać!

   Zanim przejdę do kolejnego ciekawego wydarzenia związanego z przygotowaniem do ślubu, pragnę Was poinformować, że pozostały już tylko dwa miesiące do naszego wesela. Dziś 24 czerwca, mamy kalendarzowe lato, jak zwykle pada deszcz, matka Panny Młodej w dniu dzisiejszym nabyła  kreację weselną (skądinąd przepiękną), a data bezapelacyjnie wskazuje ostatnie 61 dni przed naszym weselem.

   Drogie Panie, w związku z tym zachęcam Was do rozglądania się za sukienkami, tym bardziej, że właśnie rozpoczęły się letnie wyprzedaże. 
   Drodzy Panowie .... wy to macie jeszcze sporo czasu:)

  W ubiegły piątek, zaraz po pracy byliśmy z Panem Młodym u księdza, pseudonim Księciunio. Pochodzenie pseudonimu jest nam bliżej nieznane. Ksiądz został tak nazwany przez Panią świadkową, w związku z czym niech tak zostanie. Spotkanie z Księciuniem było konieczne ze względu na wykluczenie wszystkich przeciwwskazań do zawarcia związku małżeńskiego.  

   Do takich przeciwwskazań zaliczyć można współudział przy morderstwie wcześniejszego małżonka, niezgoda wobec naturalnego planowania rodziny (więcej na ten temat w poprzednim poście), przymus osób trzecich, nieprzyzwoite warunki, czy niezgoda wobec wartości kościoła. Bardzo oczywiste i niezaskakujące aspekty. Chcesz wziąć ślub kościelny, musisz zgadzać się z jego zasadami. Modzi Państwo odpytani, protokół podpisany, Księciunio zadowolony. 

   Tutaj powinien nastąpić koniec posta, ale nie tak szybko. Padło bowiem jeszcze jedno pytanie. Dodam tylko, że  nie zawierało się ono w treści protokołu, a było inwencją samego Księciunia.

Księciunio: Współżyjecie?
Młodzi: Tak
Księciunio: Seks jest zły!  

   Może nie do końca padło takie określenie, aczkolwiek przekaz był jasny. Seks jest zły i powinno się wystrzegać wszelkich sytuacji prowadzących do tego typu okoliczności. Dla świętego spokoju powinniśmy zapomnieć o nim na 61 dni, a najlepiej po prostu raz na zawsze. Ja mogłabym nawet na to przystać, sugerując przyszłemu mężowi sypianie na kanapie. Pan Młody ani myśli odmawiać sobie naszych 140 centymetrów. Ewentualnie czasem  może zastąpić noce spędzane ze mną, na noce z drukarką 3D, ale innych wyrzeczeń nie przewiduje. 

   Swoją drogą analizując wszystkie spotkania przygotowujące do ślubu, dochodzę do wniosku, że stanowisko kościoła w dużej mierze tyczy się tylko i wyłącznie negatywnej oceny aspektów seksualnych. Powtarzam, żeby była jasność - tylko i wyłącznie tych aspektów. Jest to dla mnie zastanawiające, ponieważ oczekiwałabym raczej, że dowiem się czegoś znacznie ważniejszego i bardziej wartościowego, aniżeli tylko seks, seks, zły seks, straszny seks  i śluz (dalej mam traumę). Jak widać myliłam się, Księciunio i jego świta kompleksowo przygotowali nas pod tym względem do małżeństwa. O całokształt duchowego przygotowania musimy zadbać już zupełnie na własną rękę. Na szczęście są jeszcze poradniki, których w zupełności i broń Boże nie polecam! 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz