Odkąd pojawiła się atrakcyjna propozycja za mąż wyjścia
nurtuje mnie pewien problem. Nie jest to bynajmniej jedyny frapujący dylemat
przedślubny, ale w zaistniałych okolicznościach bardzo na czasie.
W związku z tym, że wczoraj były moje 25 urodziny (łatwiej
to napisać, niż przepuścić przez gardło) zaczęłam się głębiej zastanawiać nad
odpowiednim wiekiem, w którym kobieta i mężczyzna powinni powiedzieć
sakramentalne TAK.
Zgodnie z danymi z GUS 49% kobiet wychodzi za mąż między 25
a 30 rokiem życia. Kolejnych 37% kobiet bierze ślub w wieku od 30 do 35 lat. Z
facetami jest podobnie, prawie 50% ślubów biorą mężczyźni w wieku 25-30 lat, a
34% w wieku 30 – 35 lat. My z Markiem
nie jesteśmy oryginalni w tej kwestii i mieścimy się w standardzie. W czym
zatem tkwi ów dylemat wieku? Należałoby tutaj sięgnąć trochę dalej w głąb
historii.
Wraz z nadejściem Millenium Polacy stopniowo zaczęli
rzadziej wiązać się w związku małżeńskie, coraz więcej małżeństw się rozpada (podobno
co piąte, czy nawet już trzecie), oraz zaczęła panować moda na bycie singlem.
Skądinąd wcale się jej nie dziwię, bo znaleźć odpowiednią osobę w tym gąszczu
dziwactw i panującemu hipster style, to nie lada wyzwanie. Mi by się chyba
drugi raz nie udało, więc chwała Ci matko naturo za mój dobrostan.
Pod koniec lat 80 średnia
wieku zawierania małżeństw wynosiła 23 lata, w drugiej połowie lat 90 23,5 lat, a w latach 2000-2005 24 lata.
Kawalerowie żenili się w latach 80 mając 25 lat, a w latach 90 mając lat 26, z czasem średnia biła systematycznie w górę.
Parom do małżeństwa się nie spieszy, wszyscy obecnie
studiują, migrują i mają problemy z usamodzielnieniem się. Nasuwa mi się do
głowy pewien artykuł w którym przeczytałam, że dzisiejsi trzydziestolatkowie są
jak dwudziestolatkowie 10 lat temu. Jaki z tego wniosek – wszystko ulega
szybkim i ciągłym przeobrażeniom na demograficzną niekorzyść. Mniej małżeństw,
mniej dzieci, mniej pieniędzy, mniej środków na utrzymanie rodziny – koło się
zamyka (kropka).
Tak sprawa wygląda w liczbach, a bardziej od strony naszego
podwórka, przyznam się, że zaraz po oświadczynach, kiedy doszło do ustalenia
daty ślubu, poczułam przypływający wraz z radością mały straszek. Nie byłam
tutaj osamotniona, bo ów Pana Młodego również mały straszek prześladował.
Czy zrobiliśmy już wszystko, czy małżeństwo oznacza koniec
młodości, czy po ślubie coś się zmieni, czy nie lepiej zaczekać do magicznej 30,
CZY NIE JESTEŚMY ZA MŁODZI… albo za STARZY?
Jaki jest ten najbardziej odpowiedni wiek zawarcia
małżeństwa, czy wierzyć liczbom i cieszyć się, że mieścimy się w normie, czy może wraz z trendem poczekać jeszcze parę
lat, a może jest już za późno i teraz ciężko nam będzie nadgonić stracony czas.
Tak naprawdę odpowiedź jest tylko jedna – brak jednoznacznej
odpowiedzi. Wyznaję zasadę, że nie ma uniwersalnych rozwiązań dla wszystkich.
Każdy powinien kierować się własnymi przekonaniami, nie ma sensu słuchać opinii
babci, ciotki, czy kuzynki (czyt. osób, które zawsze wiedzą wszystko najlepiej).
Ślub w wieku 19 lat ok, ktoś chce zaczekać do 40, a proszę bardzo! Dzięki różnorodności
i indywidualności każdej młodej pary. My. Baby. Przynajmniej mamy o
czym gadać.
Jaki jest zatem odpowiedni wiek zawarcia małżeństwa?
Ten w którym powiemy sobie sakramentalne tak.
Ten w którym powiemy sobie sakramentalne tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz